Makaron sojowy

Ostatnio robię kwas chlebowy. Wiecie - ten pyszny napój podobny do coli, tylko bardzo zdrowy i taki etniczny, tradycyjny, robią go na Litwie. W związku z powyższym naszedł mnie pomysł na nową etykietę dla przepisów: "jak do tego doszło", "tragedia" lub "do not try this at home". Do kwasu chlebowego wrócim za 2-3 dni (jak przeżyjem). Tymczasem...

Makaron sojowy

Zapewne potraficie dodać dwa do dwóch i skoro zacząłem od przypowieści o tym jak niebezpieczne i szkodliwe potrafią być eksperymenty powodowane lekkomyślnością oraz ignorancją, to teraz zacznie się prawdziwy horror...  tak, wiem - spodziewacie się wymiocin i potraw o aromacie dworcowej toalety (jadłem takie w jednej chińskiej knajpie we Wrocławiu... nazwy nie podam). Ale nie uprzedzajmy faktów.

Składniki:
  • makaron sojowy
  • imbir
  • bambus
  • sos sojowy
  • sos rybny
  • ostra przyprawa
  • czosnek

Na dźwięk tych składników z pewnością włos się Wam jeży na plecach! O ile czosnek i ostra przyprawa to dość normalna sprawa to... sos rybny - ekstrakt z sardeli, czyli anchois! Jedliście kiedyś sardele? Można się porzygać od samego wąchania. Cuchną jak ekstrakt z ryb i owoców morza. A ekstrakt z sardeli troli jak podłoga wc w portowym klopie w XIX w., mega wygar! NA BOGA!

Makaron sojowy wydaje się być tylko z pozoru normalnym. Nie jest to bowiem makaron ani nie jest zrobiony z soi. Są to twarde, niemożliwe do przecięcia, przekrojenia czy przełamania włókna wykonane z fasoli mung. Podkreślę słowa "wykonane" i "włókna", aby wzbudzić w Was skojarzenia takie jak "włókno szklane", "laminat", "jacht", "przemysł metalurgiczny", "stalowy drut" oraz "wiertła". Makaronu tego nijak nie da się przeciąć narzędziami wytworzonymi przez ludzką technologię. Można go jedynie rwać i szarpać jak zwierzę rozszarpując sobie skórę jak na drucie kolczastym... jedyne, co może nam pomóc to grube, kewlarowe rękawice oraz maska, bo podejrzewam, że podobnie jak w przypadku szlifowania włókna szklanego, powietrze wokół nas przesycone jest mikroskopijnymi drobinkami fasoli, które wchłaniane przez drogi oddechowe tną nasz organizm od wewnątrz wywołując groźne krwotoki i prowadząc do ciężkich chorób i śmierci...

Co dziwne - wystarczy zalać go wrzątkiem a momentalnie zmienia się w kleisty, obrzydliwy glut.

I kiedy wreszcie uporamy się z tym całym bajzlem, z tymi odpadami przemysłowymi, cuchnącymi substancjami i cieczami niewiadomego pochodzenia (sos rybny ponoć powstaje latami w beczkach leżakujących pod gołym niebem... szczają do niego lisy i rzygają szczury), po przełamaniu wszelakich barier dobrego smaku oraz własnych psychicznych oporów przed skrajnym obrzydzeniem i kiedy usmażymy to, wymieszamy wszystkie ingrediencje okazuje się...

... że w sumie to nawet jest zjadliwe. Naprawdę. Całkiem niezłe.


Komentarze

  1. Wcale mi ten makaron nie wygląda na "kleisty glut" na zdjęciu całkiem sprężyste niteczki ! :p

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz