Asahi - piwo z kraju kwitnącej wiśni i knedli


Przed konsumpcją

Japońskie piwo Asahi jest pędzone w Czechach. Może to i dobrze. Kiedyś jeździliśmy Suzuki produkowanym na Węgrzech i nie narzekaliśmy. Poza tym, że oprócz paliwa trzeba było do niego lać leczo i bogracz. A jak stawaliśmy na światłach to on wykrzykiwał coś w rodzaju "Gyerünk! menj! Nem úgy, mintha te egy európai országban!". Czy piwo Asaha podczas konsumpcji będzie ciągle wypominać rok 1968? Przekonam się o tym dziś wieczorem.

To, że najpopularniejsze piwo w Japonii produkowane jest na drugim końcu świata, pokrywa się z utartymi w mojej głowie stereotypami o Japończykach. Oni wszystko mają na odwrót. 


I jedziemy z koksem

Jest prawie 21:42. Dzieciaki śpią. W sztucznym świetle ciężko ocenić kolor, ale piwo wydaje mi się dość jasne i słomkowe. Przeczytałem wcześniej na blogach kilku piwoszy, że jest niezłe, i że kukurydza i ryż nadały mu niezwykłego smaku. Japończycy słyną też z wyrobu całkiem niezłej whisky. I elektroniki. Piłem kiedyś Sake i pomysł pędzenia alkoholu na ryżu uważam za godny uwagi. 

Z każdym kolejnym łykiem dochodzę do wniosku, że tak powinny smakować różne polskie piwa. To smak piwa. Nie ma w tym żadnych fikuśnych dodatków. Jest może ciut za delikatne (choć niektórzy pisali, że jest mocno goryczkowe). Powiedziałbym, że blisko mu do zwyczajowego bronksa, którego trzaskało się niegdyś z kumplami w letnie wieczory. Nie przywodzi na myśl ani roku 1968, ani też smaku krwi zlizywanej z katany. To bardzo europejskie piwo i zastanawiam się czy subtelny dodatek ryżu i egzotyczna historyjka nie są tylko chwytem marketingowym przedsiębiorczego Czecha lub Japończyka robiącego interesy w europie. 

Nic w tym złego. Mógłbym pijać takie piwo. Ale gdyby to był zwykły bronks po 2,50 za pół litra. Atutem tego piwa jest puszka 0,33l. Wiadomo, że 0,5l są lepsze, a 1l najlepsze (np. Faxe czerwony ;), ale w pewnym wieku człowiek docenia już puszki 0,33l. 

I jeszcze niezły kawałek. Równie japoński jak to piwo.


 

Komentarze