Chang - piwo z Tajlandii


My, Europejczycy, lubimy myśleć, że mamy najlepsze piwa na świecie. I dzięki Bogu mamy rację. Mamy całą masę najlepszego piwa na świecie. Mamy takie kraje jak Belgia, które służą nam w zasadzie tylko do produkcji piwa. Sąsiadujemy z Czechami, którzy warzą dobre piwo. Mamy długie tradycje i tak dalej.

Dlaczego więc ściągamy do naszych sklepów piwa z Tajlandii? Chyba tylko po to, by skosztować ich i stwierdzić z satysfakcją... "he he he, mamy najlepsze piwa na świecie".

Ale oto piwo Chang stanowi dla mnie miłe zaskoczenie. Jest to niby najzwyklejsze piwo na świecie. W jego smaku nie wyczuwam ulgi przynoszonej przez nieco chłodniejszy powiew w upalne noce podczas imprezy w Bangkoku. To, co mi się naprawdę w nim podoba to prawdziwa goryczka z charakterem, taka jak w wielu naszych piwach. Gdzieś tam pod koniec pojawia się jeszcze coś, ale za cholerę nie mogę powiedzieć, co.

Kiedyś mój znajomy przywiózł wódkę z Chin. I tę wódkę można było pić bez zagrychy, bo była taka smukła. I właśnie mam wrażenie, że i tu wyczuwam to, choć w znacznie mniejszym stężeniu. A niestety skład jest napisany jedynie w jakiś nieludzkich, starożytnych runach... może ryż? Może kukurydza?

To piwo wprowadziło mnie w dobry nastrój i przywołało miłe wspomnienia. Do diabła ze składem czy krajem produkcji. W dobrym piwie właśnie to jest najważniejsze - dobre samopoczucie (choć pytanie na ile to zasługa piwa a na ile fakt, że kończy się ten długi i męczący dzień... ).

Chciałem objechać kolejny fancy browar, ale tym razem to się nie uda. Już szukam dla was jakiegoś dobrego country. WhiskeyDick.


Komentarze