Argus Łowczy Słodowy Tercet


Z Argusem problem jest taki, że ma negatywne konotacje. Niegdyś był to najtańszy, lidlowy napitek, sprzedawany chyba wyłącznie w puszce. Później ktoś mądry stwierdził "dajmy im aspiracje!" (niczym Moist Von Lipwig w "Para w ruch" Pratchetta) i zaczęło się. Pojawił się Argus miodowy, Argus niepasteryzowany i Argus aromatyzowany Tequillą. Mając własny brand, nic już nie jest w stanie ich powstrzymać. I oto mamy prawdziwe piwo kolekcjonerskie - Argus Łowczy w edycji limitowanej

Nie mam pojęcia, co oznacza, że jest limitowana. Zgaduję jednak, że chodzi o to, że wkrótce przestaną go produkować. Choć zapewne jeżeli sprzedaż będzie zadowalająca, zmienią etykietę i wypuszczą kolejną edycję limitowaną. Nie kupuję tego. 

Ponieważ jestem laikiem, zasięgnąłem do recenzji Piwnego Brodacza. I co? I nic. Jestem laikiem, więc nic z tego nie skumałem poza tym, że wilk ma się nijak do Belgii. Bo podobno piwo to ma imitować "styl belgijski", cokolwiek to jest. Brzmi apetycznie, chociaż - czy to nie Belgowie są tymi krwiożerczymi barbarzyńcami, którzy biegają po ZOO i strzelają do, co rzadszych zwierząt? 

Nie. Sprawdziłem, to te lutry Duńczycy! Zwierzęta nie ludzie. Więc Belgowie to kolesie od frytek, czekolady, piwa i Brugii. Warto zatem zaopatrzyć się w trzy... nie, cztery butelki Łowczego tercetu i obejrzeć film pt. "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj". Film opowiada o dwóch angielskich gangsterach, którzy muszą ukryć się w Brugii, by uniknąć konsekwencji za piwo, które nawarzyli...   Jak się domyślacie, w filmie piją piwo. 

Ale przejdźmy do samego Łowczego. Też nie kumam, o co chodzi z tym łowczym. Już się wczułem w klimaty malarstwa flamandzkiego i myślałem, że fajnie byłoby obejrzeć film McDonagha, ale nie daje mi spokoju ten Łowczy. O co, do diabła chodzi z tym łowczym? Zgaduję, że spece od marketingu pomyśleli, że łowiectwo skojarzy się z dzikiem z ogniska i piwem nabieranym kuflem bezpośrednio z wielkiej beczki, utoczonej przez grubego, wąsatego faceta. Szczerze powiedziawszy łyknąłem to już wtedy, gdy stałem przed regałem. Ale Brugia przemawia do mnie bardziej. 

No a jaki jest ten Argus Łowczy Słodowy Tercet? Ekstraktu ma 16%, więc chyba dobrze. Alkoholu ma aż 8%. To również dobrze, choć odwołuje się do jego niskich korzeni. Czy to źle, że odwołuje się do korzeni, jakie by nie były? Chyba dobrze. Gdyby nie ta cała historia o Belgach, pewnie napisałbym, że trąci jabolem, ale w piwie historia jest najważniejsza, i jak Boga kocham, w niedzielę obejrzę "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj", pijąc tego drugiego łowczego. 

Historia...  tak...     ludzie muszą to w końcu zrozumieć, że historia jest ważna. 


Test bezludnej wyspy...   saaam nie wiem. Troszkę za mocne. Nie zrozumcie mnie źle. To, że jest 8% to dla mnie nie jest problem, ale 5% pozwala wypić nieco więcej piwa, bez przykrych konsekwencji. A gdybym był na bezludnej wyspie, cóż, wolałbym nie narażać się na przykre konsekwencje. 

Zdecydowanie Argus mile mnie zaskoczył, ale... co to w ogóle jest Argus? Kto za tym stoi? Jak słusznie zauważył Brodacz, kompletnie nie mamy pojęcia, kto za tym stoi. KOMPLETNIE!!! 

I nie mamy żadnej gwarancji, że to nie Duńczycy. 

 

W tym piwie jest zbyt wiele niedopowiedzeń, które niepokoją...    producent, edycja limitowana. I ta moc. Mam wrażenie, że ktoś usiłuje wycisnąć ze mnie jakieś informacje. Może Duńczycy chcą wiedzieć, gdzie we Wrocławiu trzymamy żyrafy... 

I o co chodzi z tym wilkiem? 

W niedzielę ciąg dalszy. Wezmę na warsztat Argusa Łowczego Chmielowy Kwartet. Bądźcie tu w niedzielę o 22:00...  



Komentarze