Behemoth Profanum Black Ipa



Otwierając butelkę Behemotha należy włączyć także muzykę zespołu Behemoth. Tak się bowiem składa, że nazwa trunku jest nieprzypadkowa - browar Perun zrobił piwo firmowane przez zespół słynnego Nergala od Dody. Muszę przyznać, że oba zjawiska są dla mnie nowe - black ipa i muzyka Behemoth. W pewnym sensie jestem profanem. 

Nie znam się. Piwo jest drogie. Dupy jakoś szczególnie nie urywa, ale podoba mi się jego charakter. Zasmakowawszy różnych gatunków piw ciężko przepuścić przez gardło zwyczajnego eurolagera. Człowiek zaczyna chcieć czegoś więcej. No i Behemoth daje intensywne, bogate wrażenia, których nie uświadczymy pijając właśnie te pospolite trunki.

Otwarciu butelki towarzyszy bardzo przyjemny, intensywny zapach. Piwo ma bardzo ładny, ciemny kolor i stosunkowo niewiele pianki w kolorze kremy kawowej. Na etykiecie napisane jest, że urzeka wyraźnie cytrusowym aromatem oraz smakiem kawy i czekolady. Z wyrazistą goryczką. Goryczka rzeczywiście jest wyrazista. Niby kawę i czekoladę czuć, ale mi te smaki bardziej kojarzą się z karmelem i palonym słodem, co w sumie jest chyba naturalne.

Na uwagę zasługuje bardzo klimatyczne opracowanie graficzne. Osobiście nie odczuwam potrzeby sięgnięcia po raz drugi po Behemoth Profanum, ale zaintrygował mnie sam browar Perun. W swojej ofercie mają trunki, których nazwy rozbudzają fantazję: Sabat Czarownic, Noc Kupały, Licho nie śpi czy Orzechowy Gaj. Idzie za tym wszystkim naprawdę fajna koncepcja marketingowa i dobry storytelling. Z Behemothem* zobaczę się znów nieprędko. Z Perunem - mam nadzieję - prędzej.

* - z piwem, bo muzyczka przyjemna.


Komentarze