Argus Łowczy - Chmielowy Kwartet


Niedzielny wieczór. Żona i dzieci wyekspediowani na wieś. W tle leci soundtrack z Gry o Tron. Pracuję nad Argusem Łowczym, Chmielowy Kwartet, edycja limitowana. Ostatnio pisałem o Słodowym Tercecie, z tej samej serii. Zagadek w tym piwie jest kilka: co to znaczy edycja limitowana, kto wyprodukował to piwo i o co chodzi z tym wilkiem?

Teraz przyszło mi do głowy, że to może być jednak wilkor, który jak wiadomo znajduje się na herbie rodu Starków. Starkowie to ludzie północy, którzy w zasadzie są ostatnimi przed wielkim murem chroniącym Westeros przed tym, co za murem.

Napitek ten wyróżnia się dwoma parametrami: 9 i 16,3. 9% alkoholu i 16,3% ekstraktu brzeczki piwnej. Co oznacza, że jest to ciężkie, mocne i aromatyczne piwo. Takie fest. W jego smaku dominuje słodycz, co wynika zapewne z olbrzymiej mocy. Z jednej strony kusi mnie, żeby powiedzieć, że to jest dokładnie odwrotność tego, co lubię. Z drugiej zaś widzę te kufle na nóżce, tak inne od zgodnych z naszą tradycją. Wiecie, co mam na myśli. Belgia.

To jeden z tych dwóch krajów, których nie da się od siebie odróżnić. Otóż dla jasności - to Duńczycy zabijają żyrafy. Belgowie mają frytki, czekoladki, piwo, malarzy flamandzkich oraz światowe centrum handlu diamentami. Więc oni są tymi dobrymi.


Skłonny jestem powiedzieć, że to piwo namieszało trochę w świecie piwnym. Oto bowiem sieć sklepów wzięła swoją markę z niskiej półki (ciągle można kupić Argusa w puszce za mniej niż 2 zł) i stworzyła piwo, które staje się obiektem zainteresowania ludzi, którzy interesują się piwem.

To zdanie, rodem z Pratchetta, oznacza, że zainteresowali się nim właściwi ludzie. Czyli tacy, którzy nigdy nie kupili Argusa w puszce za mniej niż 2 zł. Ich opinie są podzielone, ale z przewagą pozytywnych. I jest to moim zdaniem bardzo duży sukces, bo z większą uwagą śledzić oni będą to, co dzieje się na tym skrawku rynku. I to jest demonicznie, demonicznie dobre! Jaki by ten Argus nie był.

A jaki jest? (czyli test bezludnej wyspy)

Nie wziąłbym go na bezludną wyspę z jednego powodu - jest za mocny. Gdy go piję, czuję się, jakbym miał zgagę. I uruchamia mi się wielka lodówka. Ostatnio szerzy się teza, że tzw. "brzuch piwny" nie jest spowodowany piwem, ale tym, że piwo pobudza wydzielanie kwasów trawiennych. I człowiek nabiera apetytu. Stąd bardzo popularne przekąski do piwa. Oraz grill i karkówka. Gdybym na bezludnej wyspie miał wiele skrzynek Argusa Łowczego (obojętnie którego), byłbym ciągle głodny.

Wrażenia estetyczne to jedno, ale praktyczność to drugie. Mając w perspektywie dietę złożoną jedynie z owoców i ryb (ale bez soli), nie chciałbym walczyć z nieustającym, wilkorowym głodem (chyba o to chodzi z tym wilkorem). Wolałbym chyba jednak piwo modelowe. Bardziej tradycyjne. Bardziej pozbawione fantazji. Tutaj zadecydowały by względy praktyczne.

Łowczy wymaga bardzo dużo mięsa. Bardzo, bardzo dużo karkówki z grilla i dzika upieczonego naruszcie. To mile zaskakujące piwo. W dodatku, jeżeli spojrzeć pod światło, jest mętne. A to sprawia, że większość fanów piwa ma kisiel w gaciach. Dla mnie świetna jest jedna butelka. Lub dwie. Chyba, że zamierzam oglądać "Najpierw strzelaj, potem zwiedzaj", wówczas dopuszczam opcję z trzema, czy nawet czterema. Ale w teście bezludnej wyspy - odpada.



Komentarze

  1. "W dodatku, jeżeli spojrzeć pod światło, jest mętne. A to sprawia, że większość fanów piwa ma kisiel w gaciach." - cholera, nie wiedziałam, że to takie oczywiste... :-D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz