Ostatnio pisałem rzadziej. Prawie wcale. Wynika to z faktu, że w życiu każdego bloggera kulinarnego przychodzi taki moment, że trzeba przejść na dietę. I tak też jest w moim przypadku. Straciłem już rachubę czasu czy to 3 czy 4 tydzień, ale fakty są takie, że jestem na diecie.
Po wielu dniach jedzenia wafli ryżowych i jogurtu naturalnego z otrębami, postanowiłem zjeść na śniadanie jajko na miękko. Jest to proste, a zarazem wykwintne danie wymagające precyzyjnego procesu przygotowania oraz skomplikowanego sposobu spożycia (jajko na twardo można zjeść np. w pociągu, na miękko - nie).
Trudność w przygotowaniu jajka na miękko polega na tym, że nie da się ugotować go na miękko. Zawsze będzie albo za miękkie albo za twarde, nigdy - powtarzam, NIGDY - nie osiągnie ono pożądanej, idealnej, niemal mitycznej konsystencji. NIGDY!
Kolejnym ograniczeniem w spożywaniu jaja na miękko jest paradoks gorącej skorupki. Jajo na miękko najlepsze jest zaraz po wyjęciu z wody, czyli kiedy jest jeszcze bardzo gorące. Zdjęcie skorupki ZAWSZE kończy się poparzeniami opuszków palców. ZAWSZE! I nie ma na to absolutnie żadnej rady.
Chcąc zjeść przyzwoite jajko na miękko trzeba zatem pogodzić się z dwoma faktami - nie będzie ono idealne a przy tym poparzymy sobie palce. Za bardzo się też nie najemy, bo przy drugim trafi nas szlag i zapchamy się parówkami. Albo otrębami.
Po wielu dniach jedzenia wafli ryżowych i jogurtu naturalnego z otrębami, postanowiłem zjeść na śniadanie jajko na miękko. Jest to proste, a zarazem wykwintne danie wymagające precyzyjnego procesu przygotowania oraz skomplikowanego sposobu spożycia (jajko na twardo można zjeść np. w pociągu, na miękko - nie).
Trudność w przygotowaniu jajka na miękko polega na tym, że nie da się ugotować go na miękko. Zawsze będzie albo za miękkie albo za twarde, nigdy - powtarzam, NIGDY - nie osiągnie ono pożądanej, idealnej, niemal mitycznej konsystencji. NIGDY!
Kolejnym ograniczeniem w spożywaniu jaja na miękko jest paradoks gorącej skorupki. Jajo na miękko najlepsze jest zaraz po wyjęciu z wody, czyli kiedy jest jeszcze bardzo gorące. Zdjęcie skorupki ZAWSZE kończy się poparzeniami opuszków palców. ZAWSZE! I nie ma na to absolutnie żadnej rady.
Chcąc zjeść przyzwoite jajko na miękko trzeba zatem pogodzić się z dwoma faktami - nie będzie ono idealne a przy tym poparzymy sobie palce. Za bardzo się też nie najemy, bo przy drugim trafi nas szlag i zapchamy się parówkami. Albo otrębami.
U mnie dzisiaj na śniadanie też jajka na miękko. I wciaż zmagam się z tymi samymi problemami - choć na poparzone palce jest sposób - ścięcie czubka nożem :)
OdpowiedzUsuńJajo na miękko to moje najlepsze śniadanie :). Do tego bardzo niedietetyczny majonez :D.
OdpowiedzUsuńA zdarza mi się, że wyjdzie idealne :D, czyli żółtko twardawe na brzegach, a w środku całkowicie mięciutkie...
Każda sekunda gotowania w tym przypadku jest istotna ;)
Dosłownie każda sekunda!
OdpowiedzUsuńA jeżeli chodzi o ścinanie - jeżeli jajko będzie za miękkie lub za twarde to i ściąć ciężko :)
BTW zauważyłem, że to pierwszy mój wpis w tym roku. Ale siara.
OdpowiedzUsuńNie ale siara tylko ale Ci się pracowicie syn chowa :)
OdpowiedzUsuńEeee! I na diecie można jeść dobre rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńWłaśnie, taka rukola z oliwą i pomidorek sezonowy, to pyszna sprawa - do tego garść kiełków i trochę ryby i nawet mamy obiad ;)
OdpowiedzUsuńCo do jajka - włożyć do zimnej wody, wyłączyć minutę po zagotowaniu, włożyć do zimnej wody na chwilę, żeby się przestudziło i powinno być dobre :)
Choć osobiście wolę ścięte białko i płynne żółtko, a z tym jest już mniejszy problem :D