- Artykuł sponsorowany -
Kilka miesięcy temu pisałem o tym, jak Paulaner odmienił moje zdanie na temat piwa pszenicznego. Od tamtej pory stał się gościem mile widzianym przy stole. Walory smakowe tego jasnego, pszenicznego piwa rodem z Monachium są nie do przecenienia. Postanowiłem zatem przygotować prawdziwy specjalite de la mezą podawany wraz z tym nietuzinkowym trunkiem.
Zacznijmy jednak od noty historycznej...
Piwo pszeniczne to pierwsze piwo, które zaczęli produkować ludzie. Według pewnych teorii naukowych, to właśnie naczynie z pszenicą pozostawione na deszczu, w którym wytworzył się alkohol, stało się przyczyną tego, że ludzie zaczęli wieść osadniczy, rolniczy tryb życia. To dzięki piwu wytworzyła się cywilizacja Sumerów i pismo, stworzone na potrzeby rejestrowania plonów pszenicy.
Jain Gately w swojej książce "Kulturowa historia alkoholu" wspomina, że piwo - zwane wówczas Ale - stanowiło podstawowy trunek nacji barbarzyńskich - Galów, Brytów czy Germanów. Dzięki zawartych w nim substancjom odżywczym, Ale traktowane było nie tylko jako napitek, ale i jako pożywienie (spożywali je wszyscy - łącznie z dziećmi). Spożywanie Ale było wówczas także znacznie bezpieczniejsze niż picie wody.
A teraz do sedna
Piwo pszeniczne w kuchni ma zastosowania podobne do białego wina - pasuje do drobiu, ryb i owoców morza. Mój dzisiejszy przepis dotyczy właśnie tych ostatnich i może się nadawać zarówno na kolację dla dwojga, jak i na większe party - wykorzystuje on bowiem grill, co w oczywisty sposób czyni zeń potrawę społeczną (siedzi się w kółeczku, pije piwko, grilluje etc). A ponieważ jest zima, pozostaje grill elektryczny, raclette (rodzaj grila elektrycznego z podkładkami do topienia sera) lub choćby patelnia grillowa.
Potrzebne składniki:
- Piwo Paulaner
- krewetki, raki, łosoś (lub co kto woli)
- oliwa z oliwek
- czosnek
- zioła (co kto lubi)
- przyprawy do grilla, ostra papryka, sól itp.
- musztarda
- majonez
- śmietana
- pietruszka
- tabasco
Dodatkowo przydać się mogą:
- liście szpinaku
- ocet winny
- ciasto francuskie ;)
- bagieta z masłem czosnkowym
- co kto lubi
Generalnie można zrobić naprawdę tłustą biesiadę. Tłustą w cudzysłowiu, bo jednak ryby i owoce morza (i rzeki) są raczej dość chude.
Wszystko zaczyna się od przygotowania marynat. Ja zrobiłem dwie - oliwa z czerwonymi przyprawami (przyprawa do grilla, papryka, coś ostrego) oraz oliwa z czosnkiem i ziołami. Do obu naczyń wrzuciłem dokładnie po połowie "materiału".
Do tychże marynat wrzucamy krewetki, raki i łososia (bądź co kto lubi). Ja użyłem łososia wędzonego, a krewetki i raki już takie wstępnie obgotowane i marynowane w kwasie mlekowym i occie jabłkowym - są wyraziste. Mrożone wymagają więcej zabawy.
Krewetki tygrysie też byłyby super, ale pamiętajcie, że trzeba się z nimi trochę namęczyć przy jedzeniu. Nie jest to widok estetyczny. Zależy od poziomu zżycia z osobami, które zapraszamy.
Całość może się pomarynować w lodówce nawet kilka godzin.
W tak zwanym "międzyczasie" warto przygotować inne rodzaje przekąsek, które stanowić będą uzupełnienie uczty - bagietki z masłem czosnkowym (można kupić gotowe, mrożone i tylko upiec), słone paluchy z ciasta francuskiego (solimy (oczywiście solą morską ;) ) i posypujemy pokruszonymi płatkami migdałów lub słonecznikiem ciasto francuskie, kroimy na paski i pieczemy) oraz sałatkę ze świeżych liści szpinaku - bombowa sprawa.
Bierzemy liście szpinaku i skrapiamy je octem winnym. Proste, acz nietuzinkowe. A przy tym świetnie pasuje do pozostałych, serwowanych tego wieczora przysmaków.
Do grillowanych dóbr musimy wykonać jeszcze sos składający się ze śmietany (lub jogurtu naturalnego), majonezu, musztardy i tabasco. Proporcje wedle własnego uznania.
Teraz układamy wszystko ładnie na talerzykach - parę liści szpinaku, słone paluchy, trochę bagietki. Rozlewamy boski napój - i tutaj pozwolę sobie wspomnieć o wysokich szklanicach. Tak, to działa. Piwo pite z butelki smakuje inaczej niż z odpowiedniej dla niego szklanicy (podobnie zresztą jest z winem). Do piw pszenicznych zaleca się wysokie, smukłe szklanki.
I rozpoczynamy grillowanie...
Cóż można napisać o grillowaniu - ot proces termiczny. Nic bardziej mylnego - gdyby faktycznie był to tylko proces termiczny, posługiwalibyśmy się kuchenkami mikrofalowymi.
Grillowanie łączy. Zwłaszcza, kiedy w zimowy wieczór popijając złocisty trunek zasiadamy wokół stołu, na którym stoi elektryczny grill, i smażymy wędzonego łososia, krewetki, raki i paprykę. Jest to właśnie kwintesencja tego, jak zdefiniować można by udany wieczór - dobre jedzenie, dobre picie, siedzenie przy stole i rozmowy do późnych godzin nocnych - dolce vita, a grillowane krewetki i raki z marynat są chrupiące, słone, ostre i znakomicie pasują do piwa.
Mniaaaaaaam! Wyląda to przepysznie!!
OdpowiedzUsuńmniam uwielbiam krewetki :)
OdpowiedzUsuń